30 września 2011

STOP jedynkom ! - przyłącz się do tej akcji wyborczej.

Ponieważ wybory parlamentarne zbliżają się "wielkimi krokami" proponuję zastanowić się już teraz nad swoim wyborem (aby był on świadomy). A ponieważ sam jestem zdegustowany (to chyba mało powiedziane) "osiągnięciami" niektórych posłów, którzy są jakby przyspawani do swoich stołków (a właściwie foteli) zachęcam wszystkich - bez względu na preferencje polityczne - do wzięcia udziału w akcji

STOP JEDYNKOM

Poniżej przedstawiam argumenty za tym, aby przyłączyć się do tej akcji. Jeszcze raz podkreślam - akcja NIE JEST skierowana przeciwko jakiejkolwiek partii politycznej, tylko przeciwko "spaślakom", którzy kandydują do parlamentu z pozycji nr1 na liście w zasadzie "z przyzwyczajenia", a nie za konkretne zasługi, dokonania...


Dr Grzegorz Foryś, socjolog z Instytutu Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, przekazał tekst prezentujący jego poglądy na tę akcję.
Jakie motywacje i wątpliwości stoją za decyzją odrzucenia głosowania na kandydatów z pierwszych miejsc list wyborczych? To pytanie nurtuje moją osobę od momentu kiedy jeden z moich kolegów profesorów i liczne grono studentów zachęcali mnie do włączenia się w tę akcję obywatelską. Najczęściej wskazuje się, iż może to promować ludzi młodych, co samo w sobie jest pożyteczne nie tylko dla nich samych. Sam zresztą taki argument do pewnego momentu przytaczałem. Motywacją może być też swego rodzaju ukaranie niektórych nieudolnych polityków, którzy niemalże od narodzin demokracji w Polsce po 89 roku są obecni w życiu politycznym, i tę obecność często zaznaczają jedynie wspomnianym numerem jeden w trakcie wyborów. Innych powodów jest zapewne o wiele więcej i każdy na tej stronie może coś dorzucić, ja dostrzegam w tej akcji pewną szansę dla jakości życia politycznego w Polsce.
Jeśli przyjmiemy, że w rezultacie takiego wyboru będziemy popierać ludzi młodych, bo oni najczęściej zajmują dalsze, jeśli nie ostatnie, miejsca na listach, to idea wydaje się na pierwszy rzut oka słuszna. Jednak kiedy przyjrzymy się niektórym kandydatom młodszych wiekiem, to na pewno można o nich powiedzieć, że być może mają sporo energii, aby wystąpić na partyjnym plakacie wyborczym i zostać młodą twarzą partii ze starym prezesem, lub też posłużyć się wulgarnym określeniem wobec swoich konkurentów (-tek), to niewiele mają do zaproponowania w rozwiązywaniu najważniejszych problemów społecznych czy gospodarczych naszego kraju. Problemów których zapewne nie znają, a jak znają to nie rozumieją. Zatem nie wiek kandydata powinien być motywacją w odrzucaniu „jedynki. Ta pesymistyczna uwaga dotyczy nie tylko ludzi młodych startujących w wyborach, ale również tak zwanych zasłużonych polityków partii wszystkich opcji. Obserwując przebieg kampanii wyborczej, głównie w mediach, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ci „starzy”, powszechnie znani, a nawet szanowani i lubiani politycy, są królami naiwnych, często infantylnych i mało kompetentnych przekazów, dotyczących tak naprawdę ważnych dla nas wszystkich spraw. Ktoś powie, i co z tego, przecież zawsze tak było. Być może tak, choć pamiętam wybory z 89 roku, i kilka późniejszych, w których jednak pomimo mało wyrafinowanych kanałów komunikacyjnych oraz braku tak zwanego PR potrafiono w sposób kompetentny mówić o sprawach ważnych.
Jaki związek ma to o czym pisze z akcją „stop jedynkom”. Otóż wydaje mi się, że dokonywanie wyboru w oparciu o to hasło może przynieść pozytywny dla polskiej polityki skutek, choć nie należy go przeceniać. Otóż rezygnacja z głosowania na „jedynki”, które otrzymują często głosy „leniwych” wyborców danej partii, którzy nie znają kandydatów z imienia i nazwiska, poza rozpoznawalnymi w skali kraju „jedynkami”, otwiera przed wyborcą bogatą, na pewno w sensie ilościowym, ofertę (w końcu jedynka jest tylko jedna). Jednocześnie zmusza poniekąd do zapoznania się z dorobkiem konkretnych osób wcześniej nieznanych, ich propozycjami i poglądami. W konsekwencji zwiększa to szansę, że nasz wybór będzie bardziej świadomy, dojrzały i selektywny. Jeśli taka sytuacja powtórzy się w stosunkowo wielu przypadkach szansa, że mandat poselski otrzyma osoba mniej znana, ale zdecydowanie bardziej kompetentna i rzeczowa, istotnie wzrasta. Daje to zatem szansę na częściową choćby wymianę tak zwanych zasłużonych działaczy partyjnych – „jedynek”, których często jedynym argumentem w wyborach jest pierwsze miejsce na liście, na ludzi, którzy są mniej znani, ale mają dużo więcej do zaproponowani nam obywatelom. Miejmy nadzieję, że odmieni to wówczas w wymiarze nie tylko personalnym, ale i jakościowym, scenę polityczną, i nie będziemy świadkami w kolejnej kampanii wyborczej, ale także w codziennym życiu politycznych, mało kompetentnych, jałowych, obrażających wyborców i infantylnych pogadanek znanych polityków. Akcja „stop jedynkom” powinna być zatem rozumiana jako okazja do wysiłku intelektualnego i fizycznego także, po to by być bardziej świadomym wyborcą, lepiej wykorzystać swój głos. Jeśli będzie tylko hasłem i bezrozumnym odrzucaniem „jedynek” wysiłek w nią włożony nie przyniesie spodziewanego rezultatu. Odrzućmy zatem jedynkę i dokładnie sprawdźmy kilkunastu kolejnych kandydatów. Rezultat może być niekiedy zaskakujący.
Grzegorz Foryś

Ponieważ niektórzy bardziej "wyrobieni PR-owo" politycy wskazują na to, że koledzy partyjni z niższych pozycji na listach wyborczych mają małe doświadczenie w rządzeniu krajem (albo wcale go nie mają), poniżej przdstawiam kilka argumentów za tymi "bez doświadczenia".


A ja zagłosuję na kogoś bez ,,doświadczenia’’

Wśród wielu tekstów, którymi eliminuje się starania młodych ludzi o pracę jest słynny ,,brak doświadczenia’’. Również w tej kampanii taki argument podnoszą co bardziej marketingowi politycy. To im teraz odpowiem.
Wypchajcie się tym waszym ,,doświadczeniem’’! Skoro zadłużyliście państwo na skalę niespotykaną od czasów Gierka, skoro deklarujecie reformy, których następnie nie potraficie zrealizować (np. większość partii zapowiadała zniesienie Senatu), skoro szczytem waszej kariery zawodowej jest praca w charakterze posła lub senatora (wg sondaży opinii publicznej najniżej oceniany ,,zawód’’) – to co to za doświadczenie?
W krótkiej historii polskiej demokracji najbardziej niedoświadczony parlament istniał w latach 1989-1991. Ordynacja wyborcza oraz przekora wyborców (wykreślanie kandydatów z listy krajowej i z czołówki miejsc partyjnych) a także pośpiech działań opozycji spowodowały, że w wyniku pamiętnych czerwcowych wyborów okazało się, że ponad 90% parlamentarzystów nie miało doświadczenia z pracy w Sejmie (Senatu w ogóle nie było). I co? To był parlament, który wprowadził demokrację, pluralizm polityczny, reformę gospodarczą, przeorientował polską politykę zagraniczną. Strach pomyśleć, co by się stało gdyby w 1989 r. wybrano posłów z ,,doświadczeniem’’…
Mówienie młodym ludziom, absolwentom uczelni, że powinni mieć doświadczenie to truizm. Ale robienie z tego powodu warunku do zajęcia miejsca na rynku pracy i w życiu publicznym, to już podłość. Bo przecież najpierw należy umożliwić zdobycie tego doświadczenia. Poza tym, czasami lepiej dać szansę młodemu człowiekowi, bez złych nawyków (,,doświadczeń’’), w pracy, w polityce, niekiedy każda zmiana może przynieść korzyść, stanowić okazję do ruszenia z miejsca. Nasze życie publiczne jest zabetonowane jak nigdy dotąd. Wiadomo już, że w zdecydowanej większości do Sejmu i Senatu wejdą te same partie i ci parlamentarzyści, którzy byli tam do tej pory. To ja dziękuję za takie ,,doświadczenie’’.
Andrzej Piasecki

Źródło : STOP JEDYNKOM
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz